Zamek Frydlant

Propozycja wyjazdu w czerwcu do Czech spotkała się z dużym zainteresowaniem. Aby spełnić oczekiwania zorganizowano dwa wyjazdy, Pierwszy 25 czerwca w czwartek, drugi w sobotę 27 czerwca, a oto relacja uczestnika.
 Głównym celem wycieczki było zwiedzenie zamku Frydlant (z niem. Frydland), położonego w Czechach, niedaleko od naszej granicy, 110 km w linii prostej od Dzierżoniowa, po drugiej stronie Gór Izerskich. Dojechaliśmy przez Jelenią Górę i Świeradów, a po pokonaniu kilkudziesięciu metrów od parkingu znaleźliśmy się u stóp zamku. Na budce biletowej znajduje się ostrzeżenie przed fizycznymi trudami zwiedzania, jednak najwyraźniej nie dotyczyło to naszej grupy. Bilet kosztuje 200-210 koron. Zamek zbudowano na bazaltowej skale, która jest częściowo widoczna w postaci mocno pochylonej ściany z pionowymi bruzdami. Legenda przypisuje bruzdy pazurom diabła. Pierwsza pisana wzmianka o zamku pochodzi z końca XIII wieku. Od powstania miał kolejno sześciu właścicieli (rodów), dziedziczących lub kupujących go. Zabudowa jest zwarta, typowa dla starych zamków, sprawia imponujące wrażenie. W pierwszej kolejności zwiedziliśmy - oprowadzani przez przewodniczkę - najstarszą część. Fotografowanie wewnątrz pomieszczeń było niestety zakazane. W tej części umieszczono liczne portrety kolejnych właścicieli, co dało nam sposobność do zapoznania się z jego historią.
Jednym z najsłynniejszych  był Wallenstein (Waldstein), znaczący dowódca i dygnitarz z okresu wojny 30-letniej. Literacki obraz jego jego dokonań i krętych dróg znajdziemy w jednej z książek Iny Lorenz (chyba "Płomienna narzeczona"; oczywiście jest to wątek poboczny w książce). O znaczeniu tej postaci świadczy też pomnik znajdujący się na rynku, w miasteczku. W zamku oglądaliśmy także kolekcję broni.
Pod koniec XVI wieku rozpoczęto rozbudowę zamku, który w efekcie wzbogacił się o leżąca nieco niżej część pałacową. Stopniowo życie mieszkańców przenosiło się do tej właśnie części, aż do całkowitego opuszczenia zamku i utworzenia w nim muzeum, w wieku XIX. W części pałacowej zwiedzaliśmy piętro damskie i piętro męskie oraz poddasze przeznaczone dla gości. Unowocześnianie pomieszczeń prowadzono na bieżąco, mogliśmy więc także zobaczyć dość zaawansowane wyposażenie łazienek, z początków XX wieku. Kompleks zamkowo-pałacowy został znacjonalizowany po II wojnie światowej i do dziś jest własnością państwa. Ostatnia właścicielka zmarła w latach 70. ubiegłego wieku.

Po zwiedzeniu zamku zeszliśmy (ok. 1 km) do miasteczka o tej samej co zamek nazwie. Ciekawsze obiekty to ratusz, użytkowany jako siedziba władz, wraz z częścią muzealną, wspomniany pomnik oraz kościół. Boczne uliczki są dość zaniedbane. Potem udaliśmy się do odległych o ok. 10 km Hejnic, gdzie zwiedzaliśmy barokowy kościół. Duże wrażenie sprawia namalowany ołtarz, nie do odróżnienia od normalnego, przestrzennego. Płaskości nie udało się uchwycić nawet na zdjęciu robionym z boku. Drugim ciekawym elementem była wystająca z ambony ręka z krzyżem. Hejnice są także dobrym miejscem wyjść w Góry Izerskie. Po przejściu na ich drugą stronę znaleźlibyśmy się w Polsce. Ostatnim punktem wycieczki była odległa o kolejne 10 km karczma piwna w kształcie olbrzymiej beczki, wszakże z dobudówką. Znajduje się przy niej także miniaturowe zoo. Mieliśmy problemy z zakwalifikowaniem szczuropodobnych zwierzątek biegających w kołowrotku. Padały różne nazwy, ale nikt nie zgadł. Nic dziwnego, gdyż była to koszatniczka pospolita (Octodon degus).

Uczestnik wycieczki Janusz Mirek

Zobacz zdjęcia w Galerii ...

<-- powrót do Wydarzeń 2015