Wycieczka do Oławy

     W słoneczną choć dosyć chłodną sobotę 10 października 2015 r. udaliśmy się do Oławy i okolic. W Oławie posłuchaliśmy historii tego miasta powstałego w XII wieku między dwoma rzekami Odrą i Oławą. Historia ta była – bardzo burzliwa. Ziemie piastowskie przechodzące pod zwierzchnictwo króla Czech, niszczone wojnami, pożarami, dżumą. W końcu wieku XIII do 1737 Oława stała się własnością syna króla polskiego Jana III Sobieskiego – Jakuba. Po trzech wojnach śląskich miasto znalazło się w granicach Królestwa Prus. Po drugiej wojnie światowej, po wysiedleniu Niemców zaczęli napływać polscy osadnicy ze wschodu. Tej historii mogliśmy się przyjrzeć zwiedzając w Izbie Muzealnej Ziemi Oławskiej wystawę czasową „70 lat temu. Pierwsze dni w Oławie”. To przecież wspomnienia naszych rodziców i dziadków.
    Oglądając Ratusz Oławski z XIX wieku z zachowaną barokową wieżą szczególnie zainteresował nas zegar z symbolicznymi figurami będącymi alegorią upływu ludzkiego życia od narodzenia do śmierci (kula  z fazami księżyca, kogut goniący kurę, król-władca i śmierć z kosą - o godzinie 12.00 widzieliśmy ruchome elementy tych figur). Wokół Rynku zachowała się tylko jedna zabytkowa kamienica (nr.4), gdyż miasto zniszczyły działania wojenne.
    W Sanktuarium NMP Matki Pocieszenia, podziwialiśmy obraz, który przywieźli tu przybywający Polacy ze wschodu, z Witowa Nowego. Obraz ten ocalał z pożaru w cudowny sposób.
    Obejrzeliśmy też fasadę barokowego zamku Sobieskich – pałacu Luizy i przyległy kościół pw. św. Piotra i Pawła, który początkowo był kościołem ewangelickim, stąd szczególnie jego charakterystyczne wnętrze.
    Niespodzianką było dla uczestników wyjazdu było zwiedzenie kościółka w Żurawinie. Kościół – perełka. W przeszłości  pełnił też funkcję zamku obronnego, wspaniały manierystyczny zabytek. Niestety widać jest na nim „ząb czasu”, wymaga natychmiastowej renowacji.
    Ostatnim punktem wycieczki była wizyta w Muzeum Powozów w Galowicach. Wielka niespodzianka. Wspaniałe sanie, bryczki, doktorki a nawet dyliżans i bardzo strojny karawan z minionych epok. Przemiła, kompetentna obsługa poprowadziła nas po muzeum, które mieści się w starej przerobionej stodole.
Był też czas na coś dla ciała (pyszne pierogi). Po posiłku zadowoleni wróciliśmy do domu.

Maria Chorążyczewska

Zobacz zdjęcia w Galerii ...

<-- powrót do wydarzeń 2015 II półrocze